wtorek, 19 lutego 2013

Oscary: #5 Poradnik Pozytywnego Myślenia

The world will break your heart ten ways to Sunday. That's guaranteed.

#1. Django.
#2. Les Miserables. Nędznicy.
#3. Lincoln.
#4. Operacja Argo.



Nikt nigdy nie powiedział, że dobry film musi być poważny, poruszać górnolotne tematy, a najlepiej przygnieść widza potężną dawką "Artystycznego" pesymizmu - przez duże "A" i jeszcze większy cudzysłów. Jeżeli jednak powiedział, to bardzo proszę go nie słuchać. Takim stwierdzeniom "Poradnik..." zadaje kłam z całą stanowczością. Bardzo mylnie przetłumaczono tytuł, bo sugeruje on natrętne moralizatorstwo związane z "poradami". W filmie, na szczęście, tego brakuje. Brakuje też, niestety, innych rzeczy. Jakich?
Zapraszam.

Brakuje momentu z pewnym rozmachem, pod jakimkolwiek względem - czy to aktorsko, czy w scenariuszu. Brakuje czegoś, co jasno powiedziałoby widzowi "Celujemy w Oscara, tutaj nie ma miejsca na półśrodki". Sceny w których Pat doznaje nagłych ataków nie są szczególnie przekonujące, nawet z bardzo obiecującej bójki z ojcem reżyser nie wycisnął nawet połowy dramatyzmu, jaki z całą pewnością mógł na tej sytuacji zbudować. Dialogi głównego bohatera z Tiffany zbyt często wydawały się albo mniej zabawne, niż mogłyby być, albo w inny sposób niespożytkowane. Historia, choć prosta, ma bardzo wiele potencjału, lecz na ekranie wykorzystano niewielką jego część.
Warto zwrócić jednak uwagę, że film jest przede wszystkim prostym love story. Ja zazwyczaj ciężko znoszę filmy tego typu, lecz Poradnik wyjątkowo (jak na romantyczny komediodramat) przypadł mi do gustu. Rzadko realizuje się takie historie z pomysłem i polotem, których - o dziwo - w tym filmie nie brakuje. Zwłaszcza ten ostatni jest prawdziwą rzadkością w hollywoodzkich romansidłach, tak więc warto - proszę wycieczki - zainteresować się tym niezwykłym dla gatunku obrazem.
Bradley Cooper swoje zagrał i zagrał bardzo porządnie - szczerze mówiąc, spodziewałem się że zrobi to gorzej. Jennifer Lawrence zagrała Tiffany wiarygodnie, choć bez fajerwerków, nie jestem pewien ile było w tej roli naturalnego zachowania, a ile aktorstwa. Zwłaszcza, że nie była to w moim mniemaniu najtrudniejsza kreacja. No i aktorka stanowczo prezentuje się lepiej jako brunetka. Nie to, żeby w ogóle prezentowała się źle*.


Nominacja dla Roberta de Niro moim zdaniem zasłużona - Akademia doceniła to, czego jak się zdaje, nie docenili widzowie. Bardzo uważnie przyglądałem się Patowi Seniorowi, jako że grał go jeden z moich ulubionych aktorów. Spisał się lepiej niż Tommy Lee Jones w "Lincolnie" i tym samym został moim faworytem w wyścigu po statuetkę za rolę drugoplanową.

Niewiele więcej mogę o tym filmie napisać bez przeprowadzania tu dogłębnej analizy. Jest całkiem zabawnie, wcale nie głupio, bardzo pozytywnie - sensowny pomysł na seans w zimowe popołudnie. Zwłaszcza, jeżeli raczej ciężkie pod względem klimatu filmy nominowane w tym roku przez Akademię stworzyły silną potrzebę odmiany. Tak to wyglądało w moim przypadku - i jako odwyk od szarości (realnej) i powagi (kinowej) "Poradnik Pozytywnego Myślenia" sprawdza się wybornie. Może taki tytuł to jednak nie głupi pomysł...?


Film ujmuje dobrą równowagą między komedią a dramatem, porządnymi dialogami, bardzo przyjemnym i pozytywnym klimatem.

Film odrzuca ambicją typową dla amerykańskiego love story; wrażliwi na widok niewykorzystanego potencjału.

*Ale cała uroda panny Lawrence zeszła na drugi plan, gdy dowiedziałem się, że jej rolę odegrać miała Anne Hathaway. Niczego to nie ujmuje odtwórczyni roli Tiffany - ale w konkurencji z Anne przegrywa pod każdym względem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz