niedziela, 24 lutego 2013

Oscary. Podsumowanie, opinia, typy.

Nie jest zaskoczeniem ani dla mnie, ani - zapewne - dla Was, że nie wyrobiłem się ze zrecenzowaniem każdego Oscarowego filmu. Nawiasem mówiąc zaczynam sądzić, że recenzowanie ich wszystkich było błędem. Ale, do rzeczy.

NOTE: Ocena czysto subiektywna, nie uwzględnia wartości artystycznej dzieła, wkładu emocjonalnego twórców ani wielu innych rzeczy, których nikt nigdy nie widział a podobno istnieją.

sobota, 23 lutego 2013

Oscary: #6 Wróg Numer Jeden


#1. Django.
#2. Les Miserables. Nędznicy.
#3. Lincoln.
#4. Operacja Argo.



"In the end, bro, everybody breaks. It's biology."

Muszę przyznać, że nie spodziewałem się po tym filmie...niczego. Jedna z oscarowych nominacji, o których niewiele się słyszy - ani jednej opinii, ani jednego plakatu. Wśród obsady nie lśni żadna gwiazda, żadne nazwisko nie przyciąga uwagi - może, gdyby bardziej eksponowano panią Bigelow jako reżyserkę filmu. Nic z tych rzeczy. Cisza. Fabuła wydała mi się nieszczególnie porywająca, nawet tytuł w odniesieniu do obrazowanej historii wziąłem za nader banalny (dopiero później dowiedziałem się, że to kolejny wspaniały popis naszych rodzimych tłumaczy, dobrych bo polskich). A tutaj niespodzianka - bo da się. 



Jest zdecydowanie amerykańsko, ale nie oszukujmy się, nie mogło być inaczej. Agentka CIA samotnie doprowadza do ujęcia najgroźniejszego ówczesnego terrorysty - jedynie dzięki swojej determinacji, inteligencji i wieloletniej, ciężkiej pracy. Przy tym jest przynajmniej ładna, no i ruda - tak więc zarówno nawiedzona feministka, jak i szowinistyczna podła świnia znajdą tu coś dla siebie. Bardziej serio: główna bohaterka jest raczej przesadzona, ale niebywale charyzmatyczna. Zagrana dobrze, acz bez fajerwerków.
Oprócz tego, żadna rola nie rzuca się w oczy, choć postaci wykreowano zaskakująco dobrze i żadna nie sprawiała wrażenia płaskiej i nieciekawej - bohaterowie nie byli jedynie elementem scenografii - pomimo tego, rzecz jasna, nie wolno spodziewać się głębokiego wnikania w czyjąkolwiek psychikę.
Film może sprawiać wrażenie zbyt długiego - są to pozory. Scenariusz nie przewiduje zbędnych dłużyzn, nie zawiera scen nużących lub niepotrzebnych
"Na końcu każdy się łamie. To biologia.". Ten cytat nie bez powodu zajmuje dumne miejsce na początku recenzji - sceny przesłuchań, ukazanie metod stosowanych przez CIA to jedna z najmocniejszych stron filmu, zwłaszcza że na ich tle umieszczono wycieńczającą się psychicznie główną bohaterkę. Technicznie fragmenty te zrealizowano również bez zarzutu, choć postawiono raczej na styl dokumentalny - co z jednej strony ogranicza dramatyzm, lecz z drugiej tworzy specyficzny klimat realizmu. Klimat ważny, bowiem twórcy z lepszym lub gorszym skutkiem starają się utrzymać taki przez cały, dobrze ponad dwugodzinny seans. Tak więc nie jest spektakularnie, na ekranie dzieje się względnie niewiele - choć "Wróg Numer Jeden" z pewnością trzyma w napięciu bardziej, niż nieszczęsna Operacja Argo, której porywająca atmosfera jest podobno największym atutem. Nie jest to z resztą jedyny aspekt, w którym omawiany film bije "dzieło" Afflecka o głowę - wyprzedzając Operację w wyścigu o Oscara, lecz nijak nie zbliżając się do czołówki rywalizacji, z Lincolnem i Django na czele. 
Niczym szczególnym się ta produkcja nie wyróżnia, o czym mógłbym jeszcze napisać. To w zasadzie minus, bowiem film ani nie wprowadza szczególnych innowacji, ani nie stwarza pola do refleksji, dyskusji, nie robi piorunującego wrażenia pod żadnym względem. Jedyna statuetka, która w mojej opinii może przypaść w udziale "Zero Dark Thirty" to ta za pierwszoplanową rolę kobiecą - przy czym powstrzymuję się od oceny. Tym niemniej, film jest wart uwagi. Długi, z pewnością nie dla każdego, ale wart uwagi. I...to tyle. Tak się właśnie dzieje, kiedy recenzent nie ma pomysłu na zakończenie. Zdarza się najlepszym. Kurtyna.

Film ujmuje realizmem, który nie odziera historii z jej efektowności, zwłaszcza w odniesieniu do scen przesłuchań (początek filmu). Umiejętnie budowanym napięciem. Charyzmatyczną bohaterką.

Film odrzuca długością, choć nie dłużyznami. Pewną, dopuszczalną raczej ilością głupstw i przekłamań. Jednowątkowością.

wtorek, 19 lutego 2013

Oscary: #5 Poradnik Pozytywnego Myślenia

The world will break your heart ten ways to Sunday. That's guaranteed.

#1. Django.
#2. Les Miserables. Nędznicy.
#3. Lincoln.
#4. Operacja Argo.



Nikt nigdy nie powiedział, że dobry film musi być poważny, poruszać górnolotne tematy, a najlepiej przygnieść widza potężną dawką "Artystycznego" pesymizmu - przez duże "A" i jeszcze większy cudzysłów. Jeżeli jednak powiedział, to bardzo proszę go nie słuchać. Takim stwierdzeniom "Poradnik..." zadaje kłam z całą stanowczością. Bardzo mylnie przetłumaczono tytuł, bo sugeruje on natrętne moralizatorstwo związane z "poradami". W filmie, na szczęście, tego brakuje. Brakuje też, niestety, innych rzeczy. Jakich?
Zapraszam.

niedziela, 10 lutego 2013

Oscary #4.Operacja Argo




If it's got horses in it, it's a Western.

Nikt już chyba nie wierzy w to, że nominacje do Oscarów są uniwersalnym wyznacznikiem wartości czy jakości filmu. To bardzo dobrze, bo ktoś mógłby pomyśleć, że Operacja Argo to film, który zasługuje na cały hype, jakim obdarzyła go krytyka, Gildie, Akademia i część widzów. Nie zasługuje nawet na połowę tego. Panie, Panowie, oto przedstawiam największe nieporozumienie roku 2013, w kategorii: Najbardziej Przereklamowany Film. Zapraszam. 

wtorek, 5 lutego 2013

Oscary: #3 Lincoln.



This isn't usual, Mr. Pendleton. This is history.

Coś tutaj pachnie Oscarem... A nie, to tylko Lincoln Spielberga! Haha! Ekhem...
Wszystkich uczulonych na patetyzm, przyciężkawy klimat oraz monumentalne, Oscarowe kino - ze smutkiem wypraszam z pokazu tego filmu. Jednakże, jeżeli ktoś lubuje się w błyskotliwych dialogach, wybitnym aktorstwie i kameralnych, a jednak dziwnie monumentalnych scenach - może niech zostanie? W końcu, Panie Pendleton - to jest historia.

niedziela, 27 stycznia 2013

Oscary: #2. Les Miserables. Nędznicy.

"And if you fall as Lucifer fell
You fall in flames!"

Nędznicy to nie film, na który czekałem. Cieszyłem się, że będzie musical z dobrą obsadą - lubię musicale i dobre obsady - lecz na temat premiery Les Miserables usłyszeć ode mnie można było "Fajnie". I to w sumie tyle.
Aż obejrzałem. Jest musical, jest dobra obsada. Jest "Fajnie". Ale czy wystarczająco, by zasłużyć na Oscara?

Zapowiedzi i Oscary.

Witam,
zrezygnowałem z dokładnego planowania recenzji, ale garstka zapowiedzi i tak się przecież należy. Tak więc  w najbliższym czasie pojawią się recenzję większości filmów nominowanych w tym roku do Oscara. Postaram się zrecenzować wszystkie. Wszystko zakończy się w nadchodzącym tygodniu, toteż najbliższych siedem dni będzie czasem wzmożonej aktywności na My Library. W ramach oczywistej konkluzji wytypuję moje osobiste Oscary, czyli najbardziej wg Skromnego Autora zasłużone filmy i aktorów.
Już dziś pojawi się recenzja "Les Mirables Nędznicy"!



sobota, 26 stycznia 2013

Oscary: #1. Django. The D is silent.


"The D is silent."

Premiera nowego filmu Quentina Tarantino jest momentem, w którym mieszają się we mnie uczucia oczywistej, dziecinnej radości oraz strachu. No bo co się stanie, jeżeli tym razem Mistrz posunie się za daleko - zdaje pytać podświadomość, psując nieco zabawę tej bardziej optymistycznej reszcie organizmu. Nie ulega wątpliwości, że jako reżyserowi wolno Quentinowi bardzo, bardzo wiele. Jednak gdzieś tam musi leżeć granica...prawda?


wtorek, 15 stycznia 2013

Jarosław Grzędowicz "Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4." , czyli "...dzieje się coś niebywale doniosłego".

Recenzja tomu pierwszego!
Recenzja tomu drugiego!
Recenzja tomu trzeciego!

Recenzji niby nic nie brakuje, ale mam co do niej dziwne odczucia. Tym bardziej proszę o komentarze, głównie te krytyczne. No i zapraszam:

Czwarty tom "Pana Lodowego Ogrodu" recenzuję "[...]nie wiedzieć czemu z przekonaniem, że dzieje się coś niebywale doniosłego." Tak więc...
... Pan z Wami! Jako i Ogród Jego! Kiedy Vuko Drakkainen, polako-fin, Nocny Wędrowiec spotkał wreszcie drugiego głównego bohatera - Filara syna Oszczepnika, kai-tohimona klanu Żurawia, miał właśnie takie wrażenie - "że dzieje się coś niebywale doniosłego". I ja również miałem. Lecz wraz z (prawie)każdą przerzuconą kartką czwartego tomu "Pana Lodowego Ogrodu" wrażenie to potęgowało się aż nabrałem pewności - oto stałem się świadkiem czegoś naprawdę, naprawdę doniosłego. Nie miałem pojęcia dlaczego. Do teraz nie mam. Macie okazję, by dowiedzieć się razem ze mną. Macie przed sobą recenzję owej książki, wraz z krótkim podsumowaniem całej kwadrologii. Zapraszam.



niedziela, 6 stycznia 2013

Film "Hobbit", czyli jak nauczyłem się nie śmiać z żywych smoków

Kilka słów o książce.

Początek Nowego Roku z wielu powodów stał się dla mnie okresem przerwy od blogowania. Jednak ci z was, którzy zaczęli już opłakiwać utratę Skromnego Autora niechaj otrą łzy - albowiem wracam z nową energią. I na start życzę wam wszystkim szczęścia i spełnienia marzeń, bo takie życzenia nigdy nie są spóźnione.

Śledziłem wieści na temat nowego "Hobbita" z zaangażowaniem większym nawet, niż nowości w sprawie "Django" oraz wielu innych. Post-apokaliptyczny przełom 2012 i 2013 roku obfituje w premiery, na które czekam - a nowy obraz Petera Jacksona jest tą, na którą czekałem chyba najbardziej. I jest, oto on.
Bałem się, jak chyba każdy, że trylogia na podstawie baśniowej broszury jaką jest "...Niezwykła Podróż" skończy się sztucznym przedłużaniem na rzecz szeroko pojętej "komerchy". Głupi byłem...